Twoja muzyczna biografia?
- Wszystko zaczęło się w latach osiemdziesiątych na festiwalu w Jarocinie.
Zawsze bliskie mi były style reggae, punk. Byłem wokalistą zespołu Izrael,
jako instrumentalista występowałem również z takimi zespołami jak: Kultura,
Moskwa, Armia. Muzyka tamtych lat miała ogromny zasięg, mimo że były to nurty
zakazane w Polsce i nie istniejące w mediach - piosenki z koncertów, nagrywane
na Grundigach i zwykłych kaseciakach docierały do ludzi, kopiowane z kaset.
Co było najsilniejszą stroną tej muzyki?
- Jej główną siłą była duchowość - ona dawała ludziom poczucie wolności.
W piosenkach zespołu Izrael pojawiły się odnośniki do Pisma Świętego, głównie
Starego Testamentu - choćby Psalm 125. Wolność, obok miłości, jest dla mnie
rzeczą najważniejszą. To o wiele więcej, niż dobra materialne. Ludzie dzisiaj
są kształtowani przez media, reklamę, która dyktuje co trzeba mieć, żeby być
szczęśliwym. Wolałbym nic nie mieć, niż utracić wolność. Zawsze udawało mi się
ją zachować: wolność od rzeczy materialnych , instytucji, ograniczeń ze strony
społeczeństwa.
Jednak tę prawdziwą dał mi dopiero... Jezus, kiedy pokazał mi,
że najbardziej mnie pętało moje własne ego. Wyzwoliłem się, poznając prawdę o sobie.
Czy rzeczywiście nie dążysz do tego, żeby być znanym, bogatym?
- Szczęśliwy jestem, kiedy gram to, co lubię; tworzę muzykę wolną
i nikt nie ma wpływu na to, co robię. Mam z tego wystarczające pieniądze na życie,
chociaż nie jest to wielka fortuna. Są ludzie, którzy zarabiają więcej, ale brzydzą
się swoją pracą. Ja jestem w dobrej sytuacji: żyję z tego, co lubię.
Co cię inspiruje?
- Życie: to co widzę wokół. Patrzę na to z szerszej perspektywy,
biblijnej - czas, w którym żyjemy, nie jest oderwany z jakiejś całości, a my nie
jesteśmy pokoleniem, które się wzięło znikąd. Jesteśmy częścią planu, który jest
dużo większy, niż nam się wydaje. Jest to plan stworzony przez Boga.
Jak ludzie odbierają twoje piosenki?
- Wielu z tych, dla których gram, potrzebuje tego. Są zrażeni do
instytucji kościelnych, które ich bardzo mocno ograniczają. Kościół, to słowo
nieprzystające do czasu, w którym żyjemy. Jednak młodzi ludzie czują pustkę w
sobie, taką, której nie mogą zapełnić narkotyki, alkohol, okultyzm, filozofia
New Age, czy sama tylko muzyka... Choć są ludzie, dla których tylko muzyka jest
religią. To może być pułapka, kiedy odrzucają tradycję, normy moralne, widząc
fałsz u tych, którzy głoszą programy i odwracając się od tego, przyjmują
bezkrytycznie słowa idoli ze sceny, z filmu. Dzisiejszy styl życia kreuje np.
MTV i serial Beverly Hills... ileś tam. Płyta zespołu HOUK - Generation X mówi
o tej generacji - ukształtowanej przez muzykę i rozczarowanej tym, co niesie świat.
Nie obawiasz się moralizatorstwa?
- Uważam, że Ewangelia w ogóle nie jest moralizowaniem. Jezus
zaprasza ludzi do pójścia za Nim takimi, jakimi są naprawdę. Nie żąda, żebyśmy
najpierw stali się świętymi. My mamy mnóstwo nałogów, chorób, które nas blokują
i On wie o tym, że sam nic nie możemy zrobić, żeby z tego wyjść. On przyszedł,
żeby nas z tego wyciągnąć, otwiera oczy i uszy. To nie ma nic wspólnego z
moralizatorstwem. Ja mówię o swoim życiu - jak Jezus w nim zaistniał.
Nie chcę zamykać się w getcie jakiejś muzyki religijnej. Ja nie
jestem człowiekiem religijnym. Religia kojarzy mi się z podziałami, selekcją
ludzi na dobrych i złych - to jest powierzchowne - ktoś chodzi do kościoła, coś
praktykuje i jest lepszy od tego, kto tego nie robi. Myślę, że w chrześcijaństwie
chodzi o oddanie się sercem.
Co sądzisz o dzisiejszej muzyce?
- Mam wrażenie, że pojawił się jakiś zastój, jest zalew techno, disco,
w Polsce disco polo. Nie trawię tego. Skala popularności tego zjawiska wywołała u mnie
szok, ale jestem tolerancyjny...
A poza muzyką...?
- Numer jeden w moim życiu to rodzina - żona i trójka dzieci: Kasia (6),
Ola (3), Bartuś (3 miesiące).
Oni też słuchają zespołu HOUK?
- Oczywiście. Kasia i Ola występują w naszym nowym klipie do płyty Generation X.
Czy jesteś idolem swoich dzieci?
- Myślę, że tak... tylko mam nadzieję, że w tym dobrym znaczeniu, jakim
powinien być tato.