houk
 
powrót

HOUK - Supermani rocka

Wywiad z Maleo zaczerpnięty z miesięcznika Metal Hammer (Nr 112)


Czy wiecie, co to znaczy "Extra Pan"? Myślę, że niewielu z was coś to mówi. A już zapewne niewielu zdaje sobie sprawę, że słowa te mogą wiązać się z pięknym czeskim językiem. A tak właśnie jest! Extra Pan po czesku znaczy ni mniej ni więcej jak tylko "Superman". Prawda, że śmieszne? Od miesiąca słowa te kojarzą się też z nowym wydawnictwem starego i mocno zakorzenionego na polskiej rockowej ziemi zespołu - Houk. Ten zespół to prawdziwa instytucja. Wydał dotychczas niezbyt wiele płyt - bo cztery studyjne wyfawnictwa na prawie dziesięć lat to zdecydowanie za mało. Jendak każda płyta była przyjmowana z dużym szacunkiem. Pierwsze trzy ("Soul Ammunition", "Transmission Into Your Heart" i płyta koncertowa) łączą się z takimi nazwiskami jak Robert Sadowski (gitara, później Kobong) czy Piotr Falkowski (perkusja, później min Falarek Band), następne wydawnictwo, "Generation X" zostało zrealizowane przy udziale muzyków z nieistniejącego już zespołu Ahimsa. Później mieliśmy pięć lat przerwy, po których ukazała się płyta "Extra Pan". I właśnie od tych pięciu lat przerwy rozpocząłem rozmowę z człowiekiem niezmiennie związanym z tym zespołem, bez którego nie mógłby on po prostu istnieć - Darkiem Malejonkiem.

M: Na tę sytuację złożyło się wiele przyczyn. Bardzo chcieliśmy nagrać ten materiał w studiu "Psalm" w Warszawie, tam gdzie powstała druga płyta Tymoteusza, ale były problemy z terminami, realizator był zajęty a i my mieliśmy wiele roboty. Dodatkowo pojawił się problem z wydawnictwem. Łączył nas jeszcze kontrakt z Polygramem, my zaś zastanawialiśmy się, czy nie wydać tej płyty własnym sumptem - w takim razie mielibyśmy jednak kłopoty z dystrybucją i reklamą materiału. W tym czasie załamał się też rynek klipów w Polsce, co pogłębiało problemy promocyjne. My zaś nie chcielibyśmy, by miała miejsce taka sytuacja jak w kawale: "Spotyka się dwóch muzyków i jeden mówi do drugiego - kupiłem twoją płytę, zaś ten odpowiada - a, to byłeś ty!" Wydać w tej chwili płytę może każdy, problemy zaczynają się dopiero później. Wtedy przyszła propozycja ze strony Pomatonu - my oczywiście znowu się zastanawialiśmy, bo to przecież także duża firma. Okazało się jednak, że znalazły się osoby, które podeszły do naszego projektu z sercem, co przekonało nas do podjęcia decyzji. Na opóźnienia miały też wpływ zmiany w zespole. Odeszła sekcja rytmiczna - Tomik (bębny) został managerem Kayah a basista Mirek wyjechał na stypendium do Niemiec. Z basem nie mieliśmy problemu, bo dość szybko znaleźliśmy znakomitego muzyka - Sławka Klugmana. Gorzej było z bębnami. Myślę, że z perkusistami jest w Polsce problem: jeżeli kapela ma ukształtowany styl, to trudno znaleźć perkusistę, który pasowałby do profilu danego zespołu. Także od strony personalnej. Wtedy zgłosił się Ślimak (Acid Drinkers) który, jak się okazało, był od dłuższego fanem Houk. Oczywiście taki skład spowodował dalsze opóznienia - ja nagrywałem płytę z Tymoteuszem, później Ślimak miał sesję nagraniową z Acid Drinkers.
MH: Intrygujący jest szczególnie ostatni nabytek zespołu - Ślimak, muzyk, który powoli staje się instytucją perkusyjną w naszym kraju. Jest to już kolejny zespół, w którym macza swoje palce ten znakomity i niezmordowany perkusista...
M:
Wniósł on do zespołu bardzo dużo pomysłów. Jest to dla mnie duże odkrycie, nie słyszałem, aby Ślimak kiedyś tak grał. Udowodnił, że znakomicie czuje się w stylach niekoniecznie związanych z metalem, np. grał rytmy znane z płyt takich wykonawców jak Fishbone czy Red Hot Chili Peppers. Gra też rytmy reggae, jednym słowem sekcja rytmiczna jest znowu mocną stroną zespołu.
MH: Oczywiście wszyscy miłośnicy mocnego przyłożenia nie muszą się martwić - większość utworów na płycie to ostre i prawdziwie zmetalizowane numery znakomicie w dodatku brzmiące. Jedyne, co może budzić zastrzeżenia to fakt, że duża ilość zajęć poszczególnych muzyków może przeszkodzić w działalności Houku. M: Ja myślę, że teraz tak jest wszędzie, wystarczy spojrzeć na Red Hot, czy nieistniejące już Faith No More, w tych zespołach następowały ciągłe zmiany, ale to cały czas ta sama załoga.
MH: Nasuwa się tu jednak pewna konkluzja. Czy w związku z problemami personalnymi nie byłoby łatwiej wrócić do najgardziej pierwotnego składu? Czy nie było szansy na powrót starych muzyków sprzed lat?
M:
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Myślę, że są pewne sytuacje między ludźmi, które się wypalają. Pewne układy mają swój czas - wtedy są po prostu twórcze. Można oczywiście grać dalej i odcinać kupony, stając się zwykłym kolegą z pracy. Jednak dla mnie granie w kapeli jest bardzi poważną sprawą. Są to przecież bardzo bliskie relacje, a moja droga i droga Sadka i Fali rozeszły się bardzo dawno - samo granie nie miałoby sensu. Przecież to z relacji między członkami zespołu wynika muzyka, a nie odwrotnie. Myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby kiedyś zrobić koncert Houk na którym spotkają się wszyscy ci, którzy na przestrzeni wielu lat tworzyli ten zespół - podobną rzecz zrobiła kiedyś Armia. Ja po prostu muszę mieć z kimś bliską relację by móc razem grać...
MH: Czas by po tych wszystkich sprawach okołomuzycznych przejść do tego, co jest najważniejsze - czyli do nowej płyty. A ta może przynieść wiele radości wszystkim, którzy już kiedyś zetknęli się z twórczością grupy.
M:
Tym razem powstała naprawdę zabójcza mikstura, opierająca się na miażdzącej sekcji rytmicznej, będącej podstawą dla ciężkich, choć nie stroniących od eksperymentu gitar. Cały materiał jest urozmaicony dwoma kawałkami reggae (Love Is An Answer In Y2K i Children Of The Revolution zespołu T.Rex) i mocno transowym "Prowadź Mnie". Pozostałe numery mogą zachwycić nawet tych, którzy uważają, że artykuł o takim zespole nie powinien pojawić się w Metal Hammerze. Mocne i bardzo urozmaicone piosenki oparte są na prawie metalowych schematach - takie kawałki jak "Zion" czy "Pułapka" mogłyby znaleźć się na płycie Dog Family zaś "I'm On The Rock" ozdobiłoby płytę Flapjacka a nawet eksperymenty twórczości Acid Drinkers. Oczywiście to tylko porównania. Płyta tworzy całość i mimo zróżnicowania materiału udało się zespołowi stworzyć chyba najlepszy kawałek sztuki od początku swojej działalności. Nowa płyta jest swego rodzaju syntezą i podsumowaniem pewnego stylu grania - mówi Darek - myślę, że jest bardzo... Houkowa. Mimo, że zmienia się skład, duch muzyki pozostał ten sam. Mimo wyraźnych nawiązań do poprzednich produkcji jest tu dużo nowych elementów, myślę też, że następna produkcja pójdzie jeszcze w inną stronę, w stronę szybszego grania, prawie punkrokowego, zaprawionego odrobiną ska - taki powrót do źródeł.
MH: Także pod względem tekstowym płyta jest intrygująca - unikając taniego moralizatorstwa poruszyłeś wiele spraw, które stanowią tabu w tak zakłamanym społeczeństwie jak nasze. I dodatkowo pozwoliłeś sobie na żarcik w postaci tytułowego utworu.
M:
Kiedy dowiedziałem się, że Extra Pan oznacza po czesku Supermana, śmiałem się 15 minut. Potem postanowiłem zrobić o tym numer. Najpierw miał to być kawałek dotyczący inżyniiierii genetycznej, ale wszystko było zbyt poważne. I wtedy zaświtała mi myśl, że Extra Pan to taki sklonowany czeski superman - "geneticky modyfikowany organism"! Miałem marzenie to zrobić.
MH: W innym numerze wyraźnie jednak poważniejesz, dając wyraz swoim obawom i nadziejom...
M:
"Stand On My 2 Feet" mówi o tym, że za niewielką cenę trzeba być sobą - nawet za cenę(?!?) przegranych w życiu, "Stop Living In My Head" wyraża wiarę w wyższość uczuć nad tzw. zdroworazsądkowym myśleniem, które często jest złym doradcą. "Prostytutki I Złodzieje" ostrzegają przed wywyższeniem się, z kolei "Holocaust" jest protestem przeciw zabijaniu. Chciałbym kiedyś dołączyć do tekstów komentarze tak jak Chumbawamba - dygresje na marginesach, opisy zdarzeń wiążących się z poszczególnymi utworami. Jest to bardzo dobry pomysł...

Mimo zaangażowania w muzykę lider Houk jest też zaskakująco świadomy nowych czasów, w których przyszło mu tworzyć

M: Taka muzyka kiedyś swój czas. Teraz są inne klimaty, dla pewnych ludzi rock jest przeżytkiem. My zaś tak właśnie gramy z Houkiem i trudno byłoby z takim składem osobowym wziąć nagle klawisze i robić coś innego... Muzyka rockowa nie kręci już tak, jak dawniej. Np. Hey z zespołu halowego stał się zespołem klubowym - i bardzo dobrze! My gramy swoją muzykę od prawie dziesięciu lat i myślę, że jest to nasza siła. Wiele grup, które poszybowały bardzo wysoko, stały się gwiazdami jednego czy dwóch sezonów, już nie istnieje. My też mieliśmy moment sporej popularności, jednak cały czas trzymamy poziom. Jedziemy na koncert i ludzie na niego przychodzą. I to jest dla mnie ważne. A najlepsze koncerty są w małych klubach - nigdzie nie można osiągnąć takiego sprzężenia zwrotnego... Jeśli chodzi o trasę, jest ona zaplanowana od 29 września do 15 października, w sumie 13 koncertów.

Rozmawiał: Arek Lerch

Nowości na stronie
Skad zespołu
Historia
Wywiady i recenzje
Teksty utworów
Fotografie
Audio i wideo
Koncerty
Linki
Maleo Reeggae Rockers
Tabulatury
Kontakt
Ksiega gosci
Statystyki