TŚ: Co sprawiło, że muzycy popularnych, dobrze sprzedających się zespołów zdecydowali się założyć grupę, która otwarcie mówi o Bogu?
DM: Złożyło się na to wiele spraw, szczególnie nasze osobiste życiowe doświadczenia. Przyznaję, był to krok odważny, ale bardzo chcieliśmy zrobić zespół stricte ewangelizacyjny. Z naszymi macierzystymi grupami nie możemy grać każdego koncertu tak, by przyjmować Jezusa. Tymoteusz daje nam tę możliwość bez ograniczeń.
TŚ: Tymoteusz powstał w 1996 roku po fali spektakularnych nawróceń jakie miały miejsce na polskiej scenie rockowej. Wy też zostaliście dotknięci przez Boga...?
DM: Tak, rzeczywiście. Doświadczyłem miłości Boga, podobnie jak między innymi Tomasz Budzyński. Dzięki niej stałem się człowiekiem wolnym. Pochodzę z rodziny niewierzącej, a na Chrystusa "natknąłem się" przypadkiem. W 1987 roku grałem koncert z zespołem "Moskwa" w Jarocinie. Gościła tam również amerykańska grupa "No Longer Music". Jej występ był o tyle nietypowy, że zakończony pantomimą opowiadającą o misji Jezusa. Tam po raz pierwszy przyjąłem Jezusa jako mojego Zbawiciela. Po tym była jeszcze długa droga, rozterki, wahania... Wreszcie pewne czuwanie modlitewne otworzyło mi oczy. Usłyszałem proroctwo, przyjąłem je i Jezus zamieszkał w moim sercu. Wstąpiłem do wspólnoty neokatechumenalnej i nadal pracuję nad sobą.
TŚ: Czy współpraca z "Tymoteuszem" doprowadziła do konfliktów z macierzystymi zespołami?
DM: W moim przypadku nie było żadnych problemów. Nadal pracuję z "HOUKiem", nagraliśmy nawet nową płytę - całkiem różną od projektów Tymoteusza, ciągle koncertujemy i mamy się dobrze.
TŚ: Pierwsza płyta Tymoteusza potraktowana została w mediach w kategorii muzycznego dziwactwa, jednak szybko zyskała zwolenników przede wszystkim wśród fanów metalu. Jacy ludzie słuchają 2TM2,3?
DM: Różni, ale przede wszystkim młodzi, bo tacy głównie chodzą na koncerty. Począwszy od tzw. młodzieży oazowej, kończąc na wspomnianych miłośnikach ostrych brzmień.
TŚ: Podobno skrajne zachowania publiczności podczas koncertów to już rutyna. Jedni się modlą, inni Was przeklinają...
DM: Na naszych koncertach dochodzi bardzo wielu dziwnych rzeczy. Nie ukrywam, że takie sytuacje się zdarzają, ale najważniejsze że wzbudzają jakieś emocje. Nie do zniesienia byłaby chyba obojętność i brak reakcji ze strony publiczności.
TŚ: Który z Waszych koncertów najbardziej utkwił Ci w pamięci?
DM: Kiedyś graliśmy koncert w Łodzi, gdzie były jakieś przebicia prądu w mikrofonie. Nie mogłem niczego dotknąć bo zaraz "łapał" mnie prąd. W pierwszym rzędzie stał chłopak poobwieszany pentagramami, który z bardzo agresywną miną pokazywał mi znak szatana. W odpowiedzi pokazałem mu znak "V" - zwycięstwa, i nasze ręce się złączyły. W tym momencie niespodziewanie przeszedł przeze mnie prąd i koleś dostał "małego" kopa, odskoczył gdzieś daleko i więcej go nie zobaczyłem. To dowód na to, że Bóg ma poczucie humoru.
TŚ: Czy zdarza się, że na koncerty zapraszają Was księża?
DM: Oczywiście, oprócz typowych koncertów gramy też również na imprezach organizowanych przez księży. Zespół, który gra muzykę do tekstów z Pisma więtego wzbudza ich zainteresowanie.
TŚ: Druga płyta 2TM2,3 wydana została przez wytwórnię Metal Mind Production z Katowic specjalizującą się w muzyce heavymetalowej. Podobno ze znalezieniem firmy był kłopot?
DM: Jak wiadomo, w dzisiejszych czasach mamy do czynienia z pewną dyskryminacją przejawów wiary przez środki masowego przekazu. Dlatego początkowo mieliśmy problem ze znalezieniem wydawcy. Szczęśliwie jednak udało nam się podpisać umowę o współpracy z Metal Mind Production, która mam nadzieję szybko nie wygaśnie.
TŚ: Na początku maja tego roku do sklepów trafił trzeci krążek, który pomimo charakterystycznych dla Was zestawień ostrych brzmień z nietypowym tekstem, nie zawierał np. elementów reggae. Dlaczego?
DM: Jest to płyta zwarta kompozycyjnie, zawiera utwory zaaranżowane dość nietypowy dla nas sposób. Nie zawiera elementów reggae, ponieważ tym klimatom daję upust w innym projekcie - Maleo Reggae Rockers...
TŚ: Co szczególnie chcielibyście przekazać młodym ludziom?
DM: Chyba przede wszystkim to, aby nie bali się oddać życia Chrystusowi. Przychodzi taki moment, w którym można odmienić wszystko, całe swoje życie. To wielka łaska, a jej przeżycie zależy tylko od nas.
TŚ: Najbliższe plany muzyczne Tymoteusza...
DM: Póki co, mogę tylko powiedzieć o koncertach. Będzie ich naprawdę spora ilość, głównie w różnych klubach. Wszystkich bardzo serdecznie zapraszamy na nasze występy.